W sprawach dotyczących kredytów konsumenckich z WIBOR-em trwają dyskusje na temat sposobu przekazywania informacji klientom. Czy podpisanie przez konsumenta oświadczenia o zapoznaniu się z ryzykiem zmiennego oprocentowania wystarcza, by uznać, że bank dopełnił swój obowiązek? Przeczytaj artykuł i dowiedz się, czy i jak banki przekazywały informacje na temat WIBOR-u.
Brak przejrzystości w informowaniu o mechanizmie WIBOR
Banki, oferujące kredyty z WIBOR-em, niewystarczająco tłumaczyły klientom, jak dokładnie ustala się ten wskaźnik. Osoby podpisujące umowy nie wiedziały, że WIBOR nie wynika bezpośrednio z rzeczywistych transakcji międzybankowych, lecz z deklaracji banków składanych każdego dnia roboczego. Proces ten nazywa się fixingiem i (w wielkim uproszczeniu) polega na tym, że wyznaczone banki podają, po jakim oprocentowaniu byłyby gotowe pożyczać sobie nawzajem pieniądze. Następnie z tych wartości wyznacza się średnią, która staje się aktualnym poziomem WIBOR.
Klienci nie otrzymywali informacji, że cały mechanizm opiera się na prognozach, a nie na realnych pożyczkach międzybankowych. Banki nie wyjaśniały, kto nadzoruje fixing, jak często wskaźnik się zmienia i co może na to wpływać. Zamiast tego posługiwały się ogólnymi hasłami, takimi jak „oprocentowanie rynkowe” czy „zmienne oprocentowanie”, nie pokazując, jak działanie tego wskaźnika przekłada się na kredyt. Tymczasem każda zmiana WIBOR wpływała bezpośrednio na wysokość rat, które kredytobiorca musiał płacić.
Ryzyko wzrostu rat w kredytach z WIBOR – czy klienci byli ostrzegani?
Klienci, którzy podpisywali umowy z WIBOR-em, często nie wiedzieli, jak zmiana wskaźnika może przełożyć się na ich domowy budżet. Banki nie przedstawiały prostych przykładów ani symulacji pokazujących, co się stanie z ratą w przypadku wzrostu stóp procentowych. Przeciętny kredytobiorca mógł usłyszeć, że „oprocentowanie jest zmienne”, ale nie zobaczył, co to faktycznie oznacza w liczbach i czy będzie go stać na spłatę kredytu jeśli rata wzrośnie dwukrotnie lub nawet trzykrotnie.
Załóżmy, że ktoś wziął kredyt hipoteczny na 400 tysięcy złotych na 25 lat z marżą 2 proc. i WIBOR 3M na poziomie 0,3 proc. W momencie podpisania umowy rata wynosiła około 1 800 zł. Kiedy WIBOR wzrósł do 7 proc., rata sięgnęła prawie 3 300 zł – wzrost o ponad 80 proc. Bank nie ostrzegł klienta, że jego rata może niemal się podwoić w krótkim czasie, jeśli stopy procentowe gwałtownie wzrosną. Brak tych informacji sprawił, że wiele osób podjęło decyzję bez pełnej świadomości konsekwencji i z czasem wpadło w poważne problemy finansowe.
Jak sądy oceniają obowiązki informacyjne banków?
W najnowszych orzeczeniach sądy wskazują, że banki nie wywiązywały się z obowiązku informacyjnego przy zawieraniu umów z WIBOR-em. Choć linia orzecznicza nadal się kształtuje, w wielu sprawach pojawia się wspólny wniosek: bank powinien przedstawić klientowi mechanizm działania wskaźnika, jego ryzyka oraz wpływ na koszty kredytu, i to w sposób zrozumiały, a nie tylko formalny.
Sądy zauważają, że samo wpisanie do umowy zapisu o „zmiennym oprocentowaniu” nie wystarcza, jeśli klient nie otrzymał wcześniej jasnego wyjaśnienia, co to w praktyce oznacza. Zgodnie z dominującym podejściem, obowiązek informacyjny nie ogranicza się do przekazania ogólnych sformułowań czy kwitu do podpisania – bank powinien aktywnie zadbać o to, by kredytobiorca rozumiał, na jakich zasadach ustala się WIBOR.
W uzasadnieniach podkreślono, że klient nie miał realnej możliwości ocenić ryzyka, ponieważ nie otrzymał danych pozwalających oszacować, jak zmiana wskaźnika wpłynie na jego sytuację. Sędziowie zwracają uwagę na brak symulacji, brak porównań z innymi opcjami kredytowymi oraz stosowanie języka niezrozumiałego dla osoby nieposiadającej wiedzy finansowej. Niektóre sądy uznały, że tak ukształtowana relacja bank-klient była sprzeczna z zasadami równości stron i przejrzystości umowy. Bank miał przewagę wiedzy i nie wyrównał tej dysproporcji rzetelną informacją.
Wskazuje się, że banki nie zapewniły klientom pełnej i zrozumiałej informacji o mechanizmie WIBOR. Zabrakło na przykład symulacji pokazujących, jak bardzo mogą wzrosnąć raty. Eksperci podkreślają, że zapisy w umowach były ogólnikowe i pisane zbyt specjalistycznym językiem. Zachwiana została także równowaga między bankiem a klientem.